Drzewo nasz dom

Na środku leśnej polany rosło wielkie drzewo. To drzewo było domem dla wielu różnych zwierzątek. Pod jednym z jego korzeni swoją norkę miała rodzina lisów. Na niższej  gałęzi gniazdo założyły sikorki. Od strony wschodzącego słońca dziuplę miała ruda wiewióreczka. A najwyżej zamieszkały sowy, nocne ptaki. Wszyscy bardzo kochali swój dom, byli tam szczęśliwi. Liski od samego rana ganiały  wesoło na polance raz bawiąc się w berka, raz w chowanego. Mama Sikorka uczyła swoje maleństwa latać, ile przy tym było śmiechu i radości kiedy trzepotały z całej siły skrzydełkami i pierwszy raz wzbijały się do lotu. Zwinna wiewióreczka zbierała orzeszki i żołędzie na zimę A w wolnych chwilach skakała z gałązki na gałązkę obserwując całą polankę i jej mieszkańców. Pewnego dnia zauważyła, że po lesie kręcą się ludzie i malują znaki na drzewach. Zastanawiało ją to. Schowała się za listkami i cichutko obserwowała co się dzieje. Ludzie zbliżali się coraz bliżej, aż podeszli także do Wielkiego drzewa i na nim także namalowali jakieś znaki. Kiedy tylko zniknęli znów w lesie wiewiórka pobiegła zapytać rodzinę lisków co to może oznaczać, ale liski nie wiedziały. Potem zajrzała do gniazda ptaszków ale one też nie miały pojęcia o co może chodzić. Wszystkie zwierzaki były zdziwione i przestraszone. Kiedy nadeszła noc z dziupli wyłoniła się stara sowa. Wiewiórka tylko na to czekała. -sowo, sowo byli tu ludzie i oni na naszym drzewie namalowali jakieś znaki i na innych drzewach też, co teraz z nami będzie? Sowo, sowo powiedz co to znaczy? -HU, hu to niemożliwe, hu, hu to niemożliwe!
Sowa schowała głowę w skrzydła. Nie mogą ściąć naszego Wielkiego drzewa.
-ale jak to, ale dlaczego ? Sowo! Ratuj, ratuj nasz dom.
Ale sowa tak bardzo zmartwiła się tym, że ludzie wytną Wielkie drzewo, że już nic mądrego nie wymyśliła. Wiewiórka nie czekając do rana pobiegła do nory lisów. Opowiedziała im, że sowa twierdzi, że ludzie tak oznaczają drzewa, które zamierzają wyciąć i że grozi im wygnanie.
-gdzie my się podziejemy lamentowała mama lisica tak głośno, że usłyszały ją małe liski. Maluchy do rana zamiast spać myślały jak ocalić ich dom. Najstarszy z rodzeństwa wpadł na pomysł, że muszą jakoś zakryć te znaki A wtedy ludzie nie wytną drzewa. Liski razem z wiewiórką z całych sił próbowały swoimi kitami zetrzeć farbę z drzewa. Ptaszki znosiły gałązki próbując zakryć pozostałe ślady jednak farbę wciąż było widać. Kiedy na polance znów pojawili się ludzie zwierzaki były pewne, że to już koniec ich rodzinnego domu. Jednak ku ich zdziwieniu ludzie przeszli obok drzewa i poszli dalej. Za chwilę sytuacja się powtórzyła a Sikorka dojrzała, że jeden z nich upuscił kawałek chleba. Sytuacja powtarzała się jeszcze kilka razy. Wieczorem wiewiórka znów poszła do sowy.
-Sowo, sowo ludzie nie ścieli naszego drzewa ale co jakiś czas przechodzą koło niego i idą dalej. Gubią przy tym różne smakołyki. Ja już mam pełną spiżarkę bo jakiś chłopczyk zgubił cały worek orzeszków.
-hu, hu hu hu A jak wygląda ten znak ? Opisz mi go dokładnie- poprosiła sowa.
To taka jakby niebieska kreska na białym tle.
- Hu, hu hu jesteśmy uratowali.  Wiewióreczko trzeba to uczcić, to tylko szlak turystyczny.
- A co to takiego? - zaciekawiła się wiewiórka.
- to taka droga którą spacerują ludzie i robią sobie takie znaki, żeby nie zgubić się w lesie.
Hurra to znaczy, że nasz domek jest bezpieczny. W takim razie teraz musimy wszyscy spokojnie odpocząć i się wyspać, a potem zaplanujemy super piknik i tańce z okazji ocalenia naszych domów.
- Biegnę powiedzieć ptaszkom i liskom żeby się nie martwili, dobranoc sowo.
- Ja lecę ale Ty już idź już spać, bo już bardzo późno wiewióreczko - Powiedziała sowa i odleciała wysoko. A lecąc nad lasem myślała o tym jak dobrze mieć cieplutki i wygodny dom i tylu wspaniałych przyjaciół.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz